niedziela, 30 września 2012

Włosy we wrześniu - aktualizacja.

Hej! Nareszcie mam aparat i fotografa, więc po dwóch miesiącach wrzucam aktualizację włosów. Myślę, że teraz zdjęcia będą pojawiały się o wiele częściej :)

W połowie sierpnia podcięłam końcówki, bo były już w bardzo kiepskim stanie. Dlatego też nie widać żadnego przyrostu (bo go nie ma ;) ), ale włosy i końcówki według mnie wyglądają o wiele zdrowiej. Na lipcowym zdjęciu widać, że są trochę krzywe, fryzjerka je wyrównała, no to poszło z długości. Nie żałuję ;)



Jest duża różnica w odcieniu włosów na tych zdjęciach. Moje włosy kolorystycznie to w ogóle trochę zagadka - czasem wyglądają czekoladowo, czasem zwykły brąz, a czasem niemal blond ;-) Faktycznie jednak w zależności od oświetlenia mają inny kolor. W sumie już tak zgłupiałam, widząc różnicę w tych dwóch zdjęciach, że spytałam chłopaka, który kolor włosów jest bardziej ''mój'' na co dzień. Dla niego to ten drugi. Tak jasne włosy jak na zdjęciu z lipca mam zwykle w pełnym słońcu.
Ta zmiana w kolorze nie wynika więc z farbowania, jak można by pomyśleć ;-)

Ogólnie jestem dość zadowolona teraz ze stanu moich włosów. Mam wrażenie, że robią się coraz gładsze, rzadko już mam dzień siana na głowie i przesuszu - w zasadzie to nigdy :) Nawet jak zrobiłam detoks i umyłam je samym szamponem, prezentowały się całkiem dobrze po wysuszeniu.

Mam jednak wrażenie, że zbyt szybko niszczą mi się końcówki - mimo zabezpieczania. Podcinanie włosów co 2, 3 miesiące może sprawi, że włosy będą ładnie wyglądać, ale nigdy ich nie zapuszczę ... ;-)

A teraz w powiększeniu:


Zdjęcie z lampą.

Zamierzam też od 01.10 je wreszcie zmierzyć i kontrolować, jaki mam przyrost w przeciągu miesiąca. Ponieważ za nic nie potrafię ich zmierzyć linijką, wykorzystam sposób wyczytany na jednym blogu, by po prostu znaczyć na bluzce kontrolne kreski ;)

O tym, co stosowałam nowego do pielęgnacji przez ten czas, w kolejnej notce :)












wtorek, 25 września 2012

Promocja na rossmanowskie kosmetyki - już niedługo :)

Ostatnio jestem tak zmęczona, że nie mam sił napisać sensownego posta - a nazbierało mi się trochę recenzji. Ale nic nie ucieknie ;) 
Dziś na Wizażu zauważyłam informację o promocjach na marki własne w Rossmanie. Rusza od października, albo 28.09, nie pamiętam już. W każdym razie jest masa produktów o fajnych cenach :)

Żeby zobaczyć obrazki, trzeba być zalogowanym na Wizażu.

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20

Linki z Wizażu, wrzuciła je użytkowniczka o nicku nikola07.

Jeśli nie chce Wam się klikać, w skrócie powiem, co mi wpadło w oko ;-)

Alterra
-> olejki do ciała (czyli jak dla nas - do włosów ;) ),brzozowy za 13.29, pozostałe za 9.99
-> szampony, odżywki i maska - 6.99

Isana:
-> żele pod prysznic za 3.59
-> szampony za 4.99, odżywki za 3.99

Babydream:
-> płyn do kąpieli dla mam (do mycia włosów) za 6.99
-> szampon dla dzieci 2.49

Facelle:
-> płyn do higieny intymnej 4.99
-> podpaski, tampony ( za mniej niż 5 zł)

Ogólnie jest tego dużo więcej, także zapraszam do zapoznania się z ofertą. Nigdy jeszcze nie miałam żadnej odżywki z Alterry, nie testowałam też płynu do kąpieli dla mam. Szampon BD opłaca się wziąć, pewnie wezmę od razu 2 buteleczki. Na szczęście nie należę do osób, które tracą głowę, gdy produkt jest przeceniony o 2 zł ;) 

Z innych wieści, BingoSpa zdecydowało przedłużyć współpracę na kolejny kwartał z blogerkami. Tym razem nie będzie produktów na chybił-trafił, każda blogerka sama wybierze sobie kosmetyki z listy przez nich wysłanej. Mam nadzieję, że znajdzie się na niej coś do włosów, czego jeszcze nie mam :D




sobota, 22 września 2012

BingoSpa - szampon borowinowy z kompozycją 7 ziół.

Dziś recenzja szamponu borowinowego i 7 ziół z BingoSpa, ostatniego z kosmetyków, które dostałam do testów. Zapraszam do zapoznania się z moją opinią :)



Szampon dotarł do mnie lekko stłamszony - co widać po zgniecionej nakrętce. Wyciekło też trochę szamponu i na dzień dobry zmoczyło papierową naklejkę. Później musiałam uważać żeby nie przewrócił się, bo istniałoby ryzyko wylewania szamponu mimo zakrętki.


Jeśli chodzi o buteleczkę, to widzę ten sam problem jak w przypadku kolagenowego serum do włosów. Aluminiowa zakrętka to średni pomysł, ciężko ją odkręcić mokrymi rękami, zgniecenie jej nie jest trudne (np. przez upadek butelki na podłogę). Są lepsze rozwiązania ;)
O papierowej nalepce też już wspominałam, namaka i wygląda nieestetycznie. A szkoda, bo szampon sam w sobie jest bardzo ładny, z tym intensywnym ciemnoczerwonym kolorem.
Minusem jest też dość duży otwór szamponu :


Konsystencja szamponu jest dość ciekawa. Chyba pierwszy raz spotkałam się z tak gęstym szamponem, przypomina żel lub niemal galaretkę. Wycieka bardzo powoli z butelki ;) ( co oznacza, że chyba nawet jakby się wylal, byłybyśmy w stanie go zebrać i spowrotem przetransportować do buteleczki :p)



Taka ilość wystarcza u mnie, żeby umyć włosy. Szampon świetnie się pieni ( ma SLeS), a gdy dodamy do tego tę gęstą konsystencję ... Mamy szampon na wieki, nigdy się nie skończy ;) Oceniam wydajność na świetną. Jeśli szukacie czegoś niedrogiego do oczyszczania włosów raz na jakiś czas - ten szampon będzie Wam towarzyszył bardzo długo.


 Skład szamponu, mimo że zawiera SLeS, jest dość ciekawy. Nie spotyka się często tyle ekstraktów w jednym szamponie. Borowinę mamy wysoko, zaraz po substancjach myjących. Niestety później jest zapach, a zaraz po tym lecą ekstrakty - i już niemal do samego końca. Producent wspomina o 7 ekstraktach ziołowych, ja w składzie naliczyłam ogółem 12 ekstraktów.

Opis produktu:

Szampon borowinowy BingoSpa zawiera starannie dobrana kompozycja siedmiu naturalnych ekstraktów ziołowych:
*z rozmarynu,
*szałwii,
*nasturcji,
*łopianu,
*cytryny,
*sosny,
*rukwii,

które wzmacniają cebulki włosowe, działają tonizująco. Szampon BingoSpa pomaga włosom odzyskać sprężystość, elastyczność i puszystość oraz powoduje, że mniej się przetłuszczają. Włosy są optymalnie nawilżone i odżywione na całej długości. Odzyskują witalność i sprężystość, są pełne blasku, miękkie i delikatne w dotyku.


                                                                    Źródło : KLIK!


Moja opinia :


Nie mam wiele do zarzucenia temu szamponowi, prócz minusów związanych z opakowaniem. Włosy ładnie mył, wytwarzał bardzo dużo piany, nie trzeba go było za dużo wylewać. Zapach ma dość przyjemny, ale trudno mi go z czymś porównać. Ze względu na obecność SLeS, używałam go do oczyszczania włosów raz na jakiś czas, a nie do codziennego stosowania, dlatego też nie wypowiem się na temat działania na mniejsze przetłuszczanie włosów. Ma wiele cennych ziół, więc jak najbardziej może zadziałać. Nie plątał mi włosów podczas mycia, nie czułam, żeby robiły się sztywne, ale i tak zawsze używałam po nim odżywki. Ma dużo ziół, więc możliwe jednak, że u i innych będzie powodował plątanie.
Podoba mi się jego kolor i wydajność, zachęcająca jest także cena - 10 zł za 300 ml. 
Nie jestem jednak pewna, czy do niego wrócę - jest wiele szamponów do przetestowania ;)

Dostępność : oczywiście www.bingosklep.com, można także patrzeć w Tesco lub Auchan. W krakowskim Auchan kupiłam szampon Bingo z czekoladą i pomarańczą, jeśli ktoś jest zainteresowany ;)





piątek, 21 września 2012

Odpowiedź na słodki tag i różne różności.

Ostatnio spotkało mnie miłe wyróżnienie od trzech blogerek - xkeylimex, Lagoeny, Arachnes i Karminoweusta (dopisane ;) ). Jest mi niezmiernie miło i bardzo dziękuję :) Swoją drogą - bardzo sympatyczny pomysł na tag, więc gratuluję temu, kto go wymyślił ;)



Blogi, które ja chciałabym wyróżnić - to będą pierwsze, które przyjdą mi na myśl, na które zawsze wchodzę jak pojawia się nowa notka i zwykle zostawiam komentarz. Kolejność zupelnie przypadkowa, a że większość to włosomaniaczki, to już nie moja wina ;)

BlondHairCare - włosomaniaczka z dużą ilością pomysłów na doprowadzanie swoich blond włosów do coraz lepszej kondycji :) Obserwowałam jej bloga już wtedy, gdy nie miała jeszcze ponad tysiąca obserwatorów i mało osób ją obserwowało i komentowało. Pamiętam, że mnie to dziwiło, bo notki od początku były ciekawe i z dużą ilością informacji, jak pielęgnować włosy. Ale cierpliwy się doczeka bez reklamowania i teraz jej blog jest bardzo popularny i licznie odwiedzany :) Lubię patrzeć na jej włosy i zazdrościć, jak one szybko rosną ;)

Eve - kolejna bardzo zaawansowana włosomaniaczka ;) Przoduje w wyszukiwaniu różnych ciekawych kosmetyków i kuszenia nimi grona fanek. Wielokrotnie jak już zaspokoiłam jakąś chętkę posiadania czegoś, co pokazała, ona natychmiat wyskakuje z czymś nowym... No nie ... ;-) Ma chyba jedne z najpiękniejszych włosów w blogosferze, ciemne, gładkie i okropnie długie, zawsze miło na nie spojrzeć ;)

Xkeylimex - jej blog urzeka mnie przejrzystością, pięknymi dużymi zdjęciami, wyczerpującymi recenzjami i sposobem pisania - zawsze trochę humoru, zawsze sympatycznie. Jej blog na pewno nie jest nijaki! Łączy nas bez wątpienia słabość do kosmetyków BingoSpa :D

Karminoweusta - Jestem zdania, że jej blog jest stanowczo za mało znany, a to błąd! Jednak ta blogerka wcale nie goni za popularnością i rozreklamowaniem swojego bloga.  Mam takie wrażenie od początku odwiedzania jej miejsca w sieci. Jej blog kojarzy mi się z takim spokojem ;) i  to jest dla mnie zaleta! Znajdziemy na jej blogu mnóstwo bardzo wyczerpujących recenzji - zawsze podziwiam jej dokładność w recenzowaniu kosmetyków. 

Mogłabym jeszcze długo wymieniać blogi, które lubię i regularnie odwiedzam (blog Caravely, Imprevisivel, Lagoeny, Siempre, Anwen, Życie Koloru Blond, Ani-maluje, itd/itp), ale ten post nie może mieć sto kilometrów ;)

A teraz trochę 'śmietnika', czyli takie tam różne: 

Ostatnio w blogosferze było głośno o wycofaniu odżywki z olejkiem babassu z Isany. Jak to przeczytałam, to niemal zachciało mi się śmiać. To nieco ironiczne, że wycofują akurat tę odżywkę z Isany, która była tanim hitem dla wielu osób. Reszta rodzajów odżywek oczywiście zostaje, po co je wycofywać, wywalmy tą najlepszą :-P W sumie mam mieszane uczucia - lubiłam ją, zapach był dla mnie rewelacyjny, no i ta cena ... (hmmm w sumie to teraz rozumiem, czemu przez parę ostatnich miesięcy tak często ją dawali w promocji). Ale ogólnie to była za słaba dla moich włosów - nie nawilżała ich wystarczająco, dlatego zwykle jej używałam jako pierwsze O. Mam jeszcze dwa opakowania wykończone w mniej więcej połowie, więc jeszcze chwilę się nią nacieszę Jestem ciekawa, co dadzą w zastępstwo, może skład będzie podobny?


***
Przedwczoraj naszło mnie na mały eksperyment włosowy - nie, nie nastąpi w tym miejscu przepis na skomplikowaną mieszankę ;) Mianowicie - umyłam włosy samym szamponem - nie nakładając nic wcześniej ani potem. Nie ma w tym może nic specjalnie dziwnego - w końcu - wiele osób za dziwactwo uważa właśnie stosowanie czegoś więcej niż szamponu ;), ale jak dla mnie, po roku pielęgnacji, było to bardzo dziwne. Chciałam zobaczyć, jak moje włosy będą wyglądać tylko po tym. Mialam w pamięci post Anwen o detoksie włosowym - pozazdrościłam jej wtedy zdrowych włosów 'bez niczego' ;-).

Miałam przy tym pretekst, żeby przetestować mój nowy śliczny szampon :



Białoruski szampon prosto od Marty z http://ale-babki.blogspot.com/ ;-) Wygląda super, bardzo stylowo ;) Ma SLeS, ale oprócz tego fajne ekstrakty, miód, trochę ziół - przyjemny szamponik.

I jaki był efekt tego detoksu? Całkiem ok. Spodziewałam się siana, ale tak źle nie było. Po końcówkach czuć było, że są trochę suche, ale nie było to jakieś tragiczne przesuszenie. Włosy łatwo się rozczesały, po wyschnięciu były miękkie i błyszczące, ale czuć było, że nie nałożyłam odżywki - brakowało im gładkości. 
Jednak .. Mogło być gorzej ;) Nie zamierzam za często przeprowadzać detoksu, bo mam zbyt wiele fajnych masek, żeby się marnowały ;)

Zbliżam się do końca mych wywodów. W kolejnej notce spodziewajcie się już konkretnej recenzji borowinowego szamponu z BingoSpa - ostatniego z produktów, które dostałam do testów.

Miłego wieczoru :)



wtorek, 18 września 2012

Owocowe przyjemności - masełka Cztery Pory Roku.

Dziś chciałabym Wam przedstawić urocze masełka, którymi raczyłam swoje ciało przez całe wakacje i załapały się do moich ulubionych smarowideł.

Masełka Cztery Pory Roku:


Dostępne są trzy rodzaje :

1) owoce leśne i masło shea
2) melon i masło awokado
3) pomarańcza i masło mango


Chyba widać już po zdjęciach, który stał się moim ulubieńcem...Tak, nie bez powodu masełko owoce leśne jest tak wyeksponowane :D

Opakowania : podobają mi się ogromnie. Kolorowe, radosne, po prostu uroczo wyglądają :) Masełka są nieduże, co też jest fajne - owoce leśne pojechały ze mną na wakacje, do transportu nadają się bardzo dobrze. Mają tylko 150 ml pojemności

Konsystencja : jest raczej kremowa, niż 'masłowa'. W sumie przypomina mi delikatny mus :) Odpowiada mi, choć od razu wiedziałam, że nie doczekam się po tych masełkach nie wiadomo jakiego nawilżenia. Nie trzeba nałożyć dużej ilości na skórę, dobrze się rozsmarowuje.


Owoce leśne prawie wyczyszczone :D Zapomniałam wcześniej zrobić zdjęcia. Jak widać, wszystkie masełka zabezpieczone są sreberkiem, więc mamy pewność, że nikt przed nami ich nie testował...


Kolory maseł odpowiadają tym na opakowaniu, ale to raczej nic zaskakującego ;)
Wielu osobom nie odpowiadają opakowania, w których trzeba grzebać palcami, ale mi to nieszczególnie przeszkadza. 




Jeśli chodzi o zapachy ... Jestem zdecydowanie pod urokiem wersji z owocami leśnymi. Piękny, świeży zapach, na mnie działa bardzo relaksująco. Nie wyczuwam w nim nic chemicznego.
Pomarańcza i masło mango - intrygujący zapach. Nie mogłam rozgryźć, z czym mi się kojarzy, a w końcu stwierdziłam, że z gumą balonową ... ;-) Przyjemny, nie bardzo intensywny.
Melon i masło awokado - lubię melonowe zapachy, ale to masełko spodobało mi się najmniej. Pachnie jakoś tak nijako. Chyba bardziej czuć w nim jednak to awokado niż melon. Ogólnie zapach nie jest niemiły, ale smarowanie się nim nie jest dla mnie tak przyjemne, jak pozostałymi. Widać zresztą na zdjęciach, że zużyłam go najmniej ;)

Wierzę, że po powiększeniu zdjęć da się zobaczyć, co jest napisane na opakowaniu ... ;)


Skład może nie jest jakiś imponujący, ale też nie jest zły - tytułowe składniki są całkiem wysoko :


Jeśli po powiększeniu jest tylko rozmazana plama, tu przykładowy skład - wersja z melonem:

Aqua , Glycerin, Cetearyl alcohol,Glyceryl, Stearate, Cyclopenatisiloxane, Butyrospermum Parkii,Butter PEG-100Stearate, Persea GratissimaOil, Olea Europaea Oil, Hydrogenated Persea GHratissima Oil,Stearic Acid, C12-15 Alkyl Benzoate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylaparaben, Parfum, Hydroxypropyl starch Hosphate,Disodium EDTA, Lecithin, Tocopherol, Ascorbyl palmitate, Hydrogenated, Palm Glycerides Citrate,Butylphenyl Methylpopional, Hexyl Cinnamal, Limone, Linalool, Citronellol, Hydroxycitronellal,Citral ,CI 42090, CI19140.

Działanie : mimo że używanie tych masełek jest bardzo przyjemne, pozostawiają skórę gładką i miękką, nie można się raczej spodziewać po nich meganawilżenia skóry. Gdy ostatnio użyłam grejpfrutowego masła Fennel, który poszedł na jakiś czas w odstawkę, to przypomniałam sobie, co znaczy prawdziwe nawilżenie skóry ;-) 
Wg producenta jest to masełko także do twarzy, ale ja się nie odważyłam ;) Boję się używać czegoś nowego do twarzy, żeby skóra nie zaregowała wysypem pryszczy. Trzymam się sprawdzonych produktów.


No ale, pytanie za sto punktów - gdzie je można kupić? I tu muszę powiedzieć, że nie mam pojęcia ... Swoje dostałam na blogerskim spotkaniu. Nie ma ich w Rossmanie, Naturze i innych popularnych drogeriach. Nie widziałam ich także w Tesco. 
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, niech da znać w komentarzach ;)

Cena - waha się od 5 do 8 zł. W jednej recenzji przeczytałam, że ktoś je dorwał za 4.99 ... Niestety nie pamięta gdzie je kupił.

Podsumowując : fajne mazidła za niską cenę, o dużych walorach estetycznych, przyjemnych zapachach i tragicznej dostępności. Jeśli je gdzieś znajdę, na pewno kupię wersję o zapachu owoców leśnych :-) 








piątek, 14 września 2012

Papryczki chili dla stymulacji wzrostu, czyli szampon Love2MIX Organic.

Rzadko się zdarza, żebym regularnie używała jakiegoś szamponu. Zwykle do każdego mycia leci inny ... ;-) Ale z tym organicznym szamponem z ekstraktem z pomarańczy i papryczki chili było inaczej. Uznałam, że muszę go przetestować pod kątem stymulacji cebulek i pobudzenia wzrostu włosów, zwłaszcza, że skład tego szamponu jest niesamowicie atrakcyjny. Daje podstawy, by wierzyć, że może zadziałać - nie jak w przypadku szamponów, które aktywne składniki mają gdzieś na końcu składu ;)




Zresztą, spójrzcie same :
Aqua with infusions of Organic Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Fruit Extract, Organic Capsicum Frutescens Fruit Extract, Cocamidopropyl Betaine, Lauryl Glucoside, Sodium Cocoyl Glutamate, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Theobroma Cacao Seed Extract, Panax Ginseng Extract, Benzyl Alcohol, Sodium Chloride, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Parfum, Citric Acid, Lycopen, Caramel.

Organiczny ekstrakt z pomarańczy - oczyszcza włosy i skórę głowy, wzmacnia cebulki włosowe i pobudza wzrost włosów, odświeża skórę głowy .
Organiczny ekstrakt z papryczki chili - poprawia krążenie krwi, zapobiega wypadaniu włosów
Ekstrakt z ziarna kakaowca właściwego– nawilża, poprawia objętość włosów cienkich zachowując ich lekkość. 
Żeń-szeń  - wyciąg z korzenia żeń - szenia stosowany jest w kosmetyce jako preparat odmładzający skórę i zapobiegający łysieniu i wypadaniu włosów.

Tytułowe ekstrakty z pomarańczy i papryczki chili są nie tylko ładnym obrazeczkiem na buteleczce, ale także wysoko w składzie, a za to duży plus.



Buteleczka - podoba mi się niezmiernie. Przyciąga wzrok, ładnie wygląda w łazience. Jest długa i smukła, na odwrocie znajdziemy nalepkę z polskim opisem produktu. Wiem, że najważniejsze jest to, co w środku, ale co poradzę, że za każdym razem jak sięgam po ten szampon, myślę o tym, jak ładnie wygląda :D

Aplikator taki jak lubię - żadnego odkręcania opornej zakrętki, ryzyka wylania za dużo - w sumie nawet jak spadnie nam na podłogę, to nie powinien się wylać (ale to mi się nie zdarzyło ;) ).



Szampon ma 360 ml pojemności (trochę nietypowo). Nie wiem dokładnie, ile mi go zostało, ale ważąc w dłoni butelkę, pewnie połowa. Uważam, że jest wydajny, bo naprawdę niewielka ilość wystarczy do dokładnego umycia głowy. Pachnie niby jak pomarańcza, ale nie jest to typowy, świeży i cytrusowy zapach, ale z taką gorzką nutą. Ogólnie nie mam mu nic do zarzucenia - zresztą i tak nie utrzymuje się na włosach po użyciu maski itp.

Konsystencja jest  lekko żelowa, nie mamy do czynienia z wodnistym szamponem. Ma pomarańczowy kolor.



Moja opinia :

Pamiętacie, jak zastanawiałam się, co tak podziałało na moje cebulki, że mam tyle kłujących baby hair?  Nie jestem zwolenniczką pokładania zbyt dużych nadziei w szamponach, jeśli chodzi o powstrzymanie wypadania, pobudzenie wzrostu itp - w tym względzie bardziej ufam wcierkom czy olejkom. Dlatego też nawet nie bardzo brałam pod uwagę, że to ten szampon mógłby być tego sprawcą. 
Jednak jestem skłonna mu to teraz przyznać - nie wprowadziłam do pielęgnacji nic nowego oprócz niego i rosyjskiej maski (której nie używałam na okrągło), nie używałam regularnie żadnej wcierki. A tego szamponu używałam jakoś 3 razy w tygodniu ( z przerwami na oczyszczanie czymś silniejszym). Według mnie więc zadziałał ;-)

Żeby nie było zbyt kolorowo, wspomnę też o minusach - zdarzało mu się nie domywać olei (musiałam sprawdzić, czy poprawnie jest olei czy olejów i okazało się, że obie formy są ok :D).  Zawsze myję bardzo dokładnie włosy i to tylko raz (nie lubię powtarzać tego zabiegu, mam wrażenie, że męczę włosy), no ale ten szampon czasem nie dawał rady. Ponieważ nie chciałałam, żeby zbyt dużo mi go szło na mycie, radziłam sobie inaczej - do bardzo krótkiego, pierwszego mycia używałam czegoś łagodnego jak Facelle czy Babydream, a później już nakładałam szampon z papryczką.  Wtedy mył idealnie :) Gdy nie miałam żadnego olejku na włosach przed myciem (co zdarza się rzadko), również radził sobie bardzo dobrze.

Mniej więcej co 5 mycie używałam czegoś silniejszego do oczyszczania, bo włosy robiły mi się oklapłe. 

Podsumowując, polubiłam się z tym szamponem. Ma swoje minusy, ale jeśli działa na pobudzenie cebulek, to wybaczam mu wszystko ;-)

Cena - 19 zł w sklepie bioarp. 

Jeśli któraś z Was go ma, albo planuje kupić, z chęcią przeczytam opinie!













czwartek, 13 września 2012

Paczuszka z miłą zawartością + siemię lniane - wewnętrznie ;-)

Nie wiem, czy w całej Polsce dziś jest tak dołująco, ale u mnie jest bardzo jesiennie. Cały dzień jest szaro i siąpi zimny deszczyk...Zaliczyłam już stanie na przystanku jak zmokła kura, spóźniający się autobus, który później okazał się zepsuty, kolejny autobus, do którego wsiadło sto ludzi... Ale podtrzymywało mnie na duchu, że jak dojadę do mieszkania, rozpakuję swoją małą paczuszkę, którą dziś odebrałam z poczty ;-)



Przesyłka ze sklepu bioarp - maska do włosów na mlecznej serwatce z dodatkiem oleju z pestek winogron i protein jedwabiu.



Aż pożałowałam, że rano umyłam włosy, bo od razu przeszłaby pierwszy test ... ;-) Wygląda bardzo fajnie, jak wszystkie rosyjskie kosmetyki i pachnie pięknie winogronami.
Póki co żadna rosyjska maska mnie jeszcze nie zawiodła  - moje włosy reagują na nie bardzo pozytywnie. Niedługo pojawi się recenzja TEJ maski, używam jej już od miesiąca i również skradła moje serce ;)

...................................................

Co jakiś czas nachodzi mnie chęć na eksperymenty w tzw ''wspomaganiu wewnętrznym''. Była już skrzypopokrzywa, drożdże, żelatyna, a teraz - siemię lniane. Na blogu BlondHairCare przeczytałam o bardzo pozytywnych efektach regularnego spożywania siemienia, ale jeszcze wtedy nie miałam ochoty go wprowadzać do jadłospisu. Któregoś dnia w Tesco wpadła mi w oko taka paczuszka :


Przypomniałam sobie o tym wpisie na blogu i stwierdziłam, że też spróbuję. Picie ziół czy drożdży było u mnie bardzo skuteczne, ale chcę się przekonać, czy spożywanie siemienia będzie dawało rezultaty.
Piszę o spożywaniu, a nie o piciu, bo wypicie takiego glutka chyba za bardzo mnie obrzydza ;) Dodaję go więc do jogurtu i kisielu i to póki co najbardziej mi odpowiada. 

Siemię lniane zawiera między innymi :

  • wielonienasycone kwasy tłuszczowe (WNKT) – gwarantują prawidłową budowę tkanki mózgowej, przyczyniają się do właściwego funkcjonowania hormonów, które regulują prawidłową przemianę materii; ponadto wpływają na obniżenie cholesterolu,
  • błonnik – korzystnie wpływa na pracę przewodu pokarmowego, pomagając w zaparciach, powracających biegunkach; ponadto pomaga usuwać z organizmu toksyny i gwarantuje uczucie sytości,
  • witamina E – ważna przy leczeniu między innymi miażdżycy i chorób serca, gdyż jest głównym antyoksydantem i uczestniczy w dostarczaniu składników odżywczych do komórek,
  • witaminy z grupy B – uczestniczą w przemianach węglowodanów, białek i tłuszczów, w wytwarzaniu czerwonych krwinek; pomagają w tworzeniu szpiku kostnego,
  • magnez, wapń, żelazo i cynk.
                                                                                Źródło

Właściwości : pomaga na dolegliwości związane z układem trawiennym, zmniejsza uczucie głodu (przez błonnik), nawilża włosy, wzmacnia paznokcie, poprawia ceręma właściwości grzybobójcze i antyutleniające, i wiele wiele innych. Więcej o siemieniu można przeczytać pod linkiem, który podałam :)
  
BlondHairCare już po miesiącu poczuła pozytywne działanie siemienia - zobaczymy, jak będzie u mnie. Po dwóch tygodniach niewiele jeszcze mogę powiedzieć (zauważyłam na pewno jedno działanie, głównie na trawienie), ale po jakimś czasie i Wy spodziewajcie się mojego raportu ;-)

A może już macie jakieś doświadczenia z siemieniem? Ja planuję jeszcze zrobić sobie okład z niego na włosy, wg przepisu, który znajdziecie tutaj

Siemię jest tanie i łatwo dostępne i ma multum zastosowań, warto kupić i spróbować :)








poniedziałek, 10 września 2012

Wysuszająca kąpiel tylko z olejkiem z Green Pharmacy.

Nie, tym razem nie chodzi o olejek do włosów ;-) Na celowniku dziś nawilżający olejek kąpielowy z pomarańczą bergamotą i limonką.



Od producenta:

Olejek można stosować jako płyn do kąpieli lub żel pod prysznic. Delikatnie oczyszcza skórę, zapewnia relaks zarówno dla ciała jak i zmysłów. Nie wymaga użycia dodatkowego balsamu do ciała. Olejek delikatnie odświeża skórę, przywraca jej jędrność i elastyczność. Olejki eteryczne pomarańczy bergamoty i limonki są zalecane do pobudzenia sił witalnych organizmu. Preparat zapewnia przypływ energii i optymizmu, usuwa zmęczenie, pomaga uzyskać lepszą efektywność działania i koncentrację uwagi. Olejek limonki jest skutecznym antyoksydantem, odmładza skórę, przywraca jej jędrność i elastyczność. Pomarańcza bergamota posiada ogólnie wzmacniające właściwości, zwalcza trądzik, łagodzi procesy zapalne i podrażnienia skóry. 

Czyli mamy do czynienia  z produktem 2 w 1 - można go używać zarówno jako żelu pod prysznic i płynu do kąpieli. Ja jednak uważam, że używając go do kąpieli robimy to tylko na swoją odpowiedzialność.


Olejek zamknięty jest w ładnej buteleczce, stylizowanej na staromodną, jak większość produktów Green Pharmacy. Ma 250 ml, czyli niezbyt dużo jak na coś do kąpieli i typową pojemność jak na  żel pod prysznic. Zamknięcie olejku jest solidne, otworek jest malutki, pod tymi względami daje same plusy.
Zapach - bardzo ładny. Lubię owocowe, orzeźwiające zapachy, poprawiają mi humor, wolę je o wiele bardziej niż te słodkie. Najbardziej wyczuwam pomarańczę.
Jeśli używamy go do kąpieli - skończy się szybko, mi starczył na jakieś 7 razy (lubię dużo piany ;) ) 

Ogólnie to bardzo lubię długie kąpiele z dużą ilością piany - z całą świadomością, że skóra tego nienawidzi. Na co dzień stawiam jednak na prysznic, więc musi mi to wybaczyć raz na jakiś czas . Zdaję sobie sprawę, że długa kąpiel w gorącej wodzie z zasady wysusza skórę, ale nigdy  żaden płyn do kąpieli nie wysuszył mi skóry tak jak ten olejek. Ma na drugim miejscu SleS, więc nie powinno mnie to dziwić :> Skóra po kąpieli jest bardzo nieprzyjemna, sucha, szorstka, nie ma mowy o żadnej gładkości czy nawilżeniu.  Być może lepiej się sprawdza jako żel do mycia ciała. Użyłam go tak raz i faktycznie, wtedy nie czyni takiego spustoszenia, widać po prostu nie można za długo się moczyć w tym olejku ... No ale to niech się nie reklamuje jako olejek również do kąpieli ;-)
 Zawsze używam po myciu balsamu lub masła do ciała, więc ten efekt wysuszenia szybko znika, no ale ... Ja na pewno do niego nie wrócę. Jest tyle produktów do kąpieli, które również pięknie pachną i dają dużo piany,a  zarazem nie wysuszają mi skóry, że nie widzę powodów, żebym miała się go trzymać.

Można go kupić w Drogeriach Polskich - tylko tam go widziałam. Być może jest też w Rossmanie, ale przyznam, że nie rozglądałam się tam za nim. Kosztuje ok. 10 - 12 zł.

Któraś z Was go miała, może ma inne wrażenia?


************************************************

Ostatnio wygrałam fajny konkurs u kosodrzewiny79 - do wygrania były m.in odlewki różnych maseczek i olejków. Bardzo fajny pomysł - zastanawiam się, czy sama nie urządzić konkursu w tym stylu :) Dostając 100 ml maski przelanej do jakiegoś pojemniczka można się przekonać, czy nam się podoba na tyle, żeby zainwestować w pełnowymiarową wersję. 

Jedną z odlewek, którą dostałam, jest odżywka Alverde do włosów brązowych.
Podobno mają ją wycofać, lub już to zrobili, więc udało mi się z tym przetestowaniem ;)


Użyłam jej dopiero dwa razy, starczy mi na jakieś 6-7. Myślę, że z odlewki 100 ml całkiem śmiało można wystawić recenzję, więc z pewnością to zrobię, jak ją wykończę ;-)
Odżywka pachnie jak lody orzechowe (wg mojego chłopaka - toffi), ma konsystencję jak krem do ciała, ale jej działanie na włosy na razie przemilczę ;-)

Jest ładny, słoneczny dzień, ale dla mnie nie rysuje się zbyt ciekawie - tradycyjnie muszę ogarnąć syf wokół mnie, umyć stos naczyń (kto czeka tak jak ja, aż się uzbiera zatrważający stos i dopiero wtedy myje, ręka do góry), przejrzeć ogłoszenia o pracę, wysłać parę CV ( w wersji optymistycznej) i zanieść osobiście w kilka miejsc. 

Mam nadzieję, że Wasz dzień będzie ciekawszy, pozdrawiam ciepło :-)



...................................


Biorę udział w rozdaniu

http://mirrorowisko.blogspot.co.uk/2012/06/candy.html

Ciekawe nagrody, zapraszam!